W sali wejściowej pełno już było uczniów spieszących się na kolację.Harry,Ron i Hermiona stanęli na końcu długiej kolejki i natychmiast usłyszeli dobrze im znany głos
-Weasley!Hej,Weasley!
Odwrócili się by zobaczyć Dracona,Victorie oraz Crabb'a i Goyle'a
najwyrażniej czymś rozradowanych.Chociaż patrząc na dziewczynę dla odmiany miała grymas na twarzy.
-Co?-zapytał krótko Ron
-Piszą o twoim tacie,Weasley!-rzekł Draco wymachując egzemplarzem ,,Proroka Codziennego".Mówił dostatecznie głośno więc wszyscy stłoczeni przed Wielką Salą go słyszeli.
-Trzymaj- krzyknął i rzucił mu gazetę.
KOLEJNE BŁĘDY
MINISTERSTWA MAGII
Wszystko wskazuje na to że kłopoty Ministerstwa Magii jeszcze się nie skończyły pisze nasz korespondent Rita Skeeter.A oto mamy do czynienia z nową aferą tym razem związaną z błazeńskimi wyczynami Arnolda Weasleya z Urzędu Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli
Ron przerwał czytanie i spojrzał nienawistnie w stronę Dracona który trzymał swoją dziewczynę za rękę i coś do nie szeptał.
-Widzisz Weasley,będziecie sławni...
Teraz zrobiło się cicho bo słuchała ich cała sala.Ron z wielkim trudem ponownie wrócił do lektury
Arnold Weasley którego dwa lata temu ukarano za posiadanie latającego auta wdał się w bijatykę z kilkoma mugolskimi stróżami prawa.Poszło o kilka bardzo agresywnych pojemników na śmieci.Wszystko wskazuje na to że pan Weasley chciał pomóc ,,Szalonookiemu''Moody'emu, wiekowemu eks-aurorowi którego ministerstwo odesłało na emeryturę kiedy nie był już w stanie odróżnić zwykłego uścisku dłoni a usiłowaniu morderstwa.Trudno się dziwić iż po przybyciu do pilnie strzeżonego domu Moody'ego pan Weasley stwierdził że pan Weasley stwierdził że Alastor znowu wszczął fałszywy alarm.Pan Weasley był zmuszony zmodyfikować pamięć kilku policjantów,zanim im uciekł ale odmówił odpowiedzi na pytanie ,,Proroka Codziennego'', dlaczego wplątał ministerstwo w tak kłopotliwą sytuację.
Rita Skeeter
-Widzisz Weasley,nawet zdjęcie dali.Nieźle co nie.Powiedz serio to jest twoja matka czy ktoś inny?Bo nie widać żeby to była ona
-Wypchaj się,Malfoy-powiedział Potter- Daj spokój Ron...
-Ach tak wybacz Potter jego nie wolno drażnić bo mnie jeszcze pobije haha-kpił Draco
Mimo iż próbował żeby ton głosu był zadziorny i wyzywający ale było słychać że jest zupełnie inny.
-Znasz swoją matkę Malfoy,prawda.Ma ciągle grymas na twarzy.Czy ona zawsze tak wygląda,czy może tylko wtedy kiedy ty jesteś w pobliżu?hahahhaha-zadrwił Potter
Blada twarz Dracona lekko poróżowiała.Vicky która dotad była zajęta rozmową z Luną Lovegood która stała za nią , odwróciła się na pięcie z bojową miną
-Nie waż się obrażać jego matki Harry!!!
-To niech nie otwiera swojej parszywej gęby,i radzę tobie to samo głupia krowo...
BANG!
Kilka osób wrzasnęło.Urok minął o cal Pottera.To Draco wściekły jak diabli że ktoś obraża jego matkę i dziewczynę próbował rzucić urok na Pottera.Nagle dało się słyszeć podobny odgłos i ryk który odbił się echem po całej sali wejściowej
-O NIE!CO TO ,TO NIE CHŁOPCZE!
Vicky odwróciła się na pięcie i reszta zrobiła to samo.Profesor Moody schodził kuśtykając po marmurowych schodach.Trzymał w ręku różdżkę a jej koniec wycelowany był w białą fretkę kulącą się na kamiennej posadzce w miejscu gdzie w którym stał Draco.
W sali wejściowej zaległa cisza.Wszyscy zamarli z przerażenia.
-Trafił cię Potter
-Nie,chybił.
Chwilę później Moody chuknął
-ZOSTAW TO!!
-Nie!Profesorze proszę go przetransmutować z powrotem!ON NIC ZŁEGO NIE ZROBIŁ TYLKO MNIE OBRONIŁ TO WINA POTTERA-krzyczała zalana łzami Vicky
Ponownie sięgnęła ręką po fretkę która usiłowała czmychnąć w jej stronę.Moody pokuśtykał w stronę Vicky i fretki która zapiszczała przeraźliwie i rzuciła w kierunku ucieczki
-Ani mi się waż-ryknął Moody ponownie celując różdżką w fretkę która wyleciała w powietrze na jakieś dwadzieścia stóp i upadła z trzaskiem na posadzkę i po raz kolejny wzniosła się w powietrze.
-Ja ci dam-warknął Moody podczas gdy fretka podskakiwała coraz wyżej i wyżej piszcząc z bólu.Hermiona podbiegła do Vicky która teraz się do niej przytuliła i razem z Luną przerażone patrzyły to na Moody'iego to na fretkę.
-Profesorze Moody!-rozległ się przerażony głos
Profesor McGonagall schodziła po schodach z stosem książek.
-Co pan wyprawia
-Uczę-odparł Moody
-Czy to jest uczeń?
-Y w tej chwili to fretka
-Nie!-krzyknęła profesor McGonagall i wyciągnęła różdżkę.
W chwilę później trzasneło i pojawił się ponownie Draco rozgiągnienty jak długi na podłodze ale nieprzytomny.Jego prawie białe blond włosy rozsypały się wokół zarużowionej twarzy.Chwilę póżniej przebudził się a w oczach miał łzy bólui poniżenia ale głównie bólu.
Gdy Hermiona i Vicky pomogły mu wstać próbował powiedziec swoje nie odzowne w takich sytuacjach - Niech no tylko mój ojciec się dowie-ale Moody był szybszy
-Grozisz mi?!!-ryknął i już szedł w jego kierunku.Przerażony Draco uciekł na bok i już zmykał dolochów gdy Moody rzucił w jego stronę urok ale chybił.Vicky uciekła za nim.Draco zdążył jeszcze usłysześ krzyk Moddy'iego
-Jak ci powiem historyjki o twoim ojcu to ci wypadną te tlenione kudły.
Gdy dobiegł prawie do dormitorium Vicky go dogoniła i zaciągneła do Wielkiej Sali na kolację
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz